Wieść radosną rozsiewają pochlebcy, chyba niebezinteresownie, że w Polsce pojawi się „światowy lider demokracji.” Zawsze, ilekroć słyszę te słowa przypomina mi się pobyt na Kubie. Stoję oto na platformie widokowej i patrzę na ogrodzone wysokimi, metalowymi i drucianymi zasiekami więzienie w Guantanamo, gdzie władze amerykańskie bezceremonialnie torturują więźniów. Torturują osadzonych tu ludzi, bo w demokratycznej Ameryce prawo zabrania stosowania tortur. Torturują latami, pozbawiając więźniów obrony i sądów, jakby „terroryści” nie byli ludźmi.
„ŚWIATOWY LIDER DEMOKRACJI,” (mam na myśli (1%) Amerykanów osiągających najwyższe zyski) rozsiewa demokrację po całym globie. W tym celu w osiemdziesięciu państwach świata USA rozmieściło bazy wojskowe, w których 175000 żołnierzy broni demokracji, tego (1%.) Wspomnę przy okazji, że w niektórych bazach, ten (1%) stworzył TORTUROWNIE, by zniechęcać ludność tubylczą do innego stylu życia niż amerykański. Największe sukcesy w torturowaniu tubylców (1%) Amerykanów odniósł w Afganistanie. W Polsce, w Kiejkutach wyniki uzyskano nieco gorsze.
Zastanawiam się, dlaczego ten cholerny (1 % ) Amerykanów ubzdurał sobie, że wojsko jest najskuteczniejszym sposobem rozszerzania demokracji? Dotychczasowe wyniki agresji, tego (1 %) mówią wręcz coś przeciwnego.
Zadaję sobie też pytanie co przywiezie do Ojczyzny mojej „ŚWIATOWY LIDER DEMOKRACJI,” gałązkę OLIWNĄ czy ABRAMSY?
Kończę pytaniem: CZY WARTO UMIERAĆ ZA INTERESY JEDNEGO CHOLERNEGO PROCENTA (1%) ?