licząc, że ciemni rodzice bobasków, brzdąców, dzidziusiów, kruszynek i cherubinek to kupią… Nie ważne czy kołtun chodzi w sukienkach czy w spodenkach. Kołtun polski (plica polonica) odrzuca wszystko co jest postępem, bo ciemnota jest jego jedyną ostoją i siłą. W 1974 roku, Ministerstwo Spraw Zagranicznych Szwecji zaprosiło mnie do odwiedzenia ojczyzny Alfreda Nobla. Ze Staszkiem Mazurkiewiczem, operatorem PKF, wędrowaliśmy od Uppsali po Kirunę. Poznaliśmy mnóstwo ciekawych ludzi, zakładów pracy, ośrodków kultury, w szkole (uczniowie 8-9 lat) uczestniczyliśmy w lekcji wychowania seksualnego, co było dla nas wówczas ogromnym zaskoczeniem. W Kirunie poznaliśmy polskie małżeństwo, które wychowanie seksualne w szkole traktowało, jako rzecz naturalną. W swoich wędrówkach po świecie wielokrotnie spotykałem się z problemem wychowania seksualnego młodzieży. Wreszcie o wychowaniu seksualnym w szkole opowiadała mi moja wnusia, dziś osoba dorosła i szczęśliwa. Wielkie wrażenie wywarły na mnie płaskorzeźby o życiu seksualnym w świątyniach Khadżuraho, wykonano je w czasach, gdy w Europie na stosach inkwizycyjnych palono kobiety za stosunki z diabłem. Wszędzie i zawsze zwiedzałem świątynie bogów, bo we wszystkich można odnaleźć problemy życia seksualnego człowieka. Jeśli zgodzimy się, że Bóg stworzył człowieka na wzór i podobieństwo swoje to powinniśmy zaakceptować pogląd, iż Bóg obdarzył człowieka seksualnością i radością z seksu płynącą. Jest więc seks zjawiskiem boskim i naturalnym, prawem naturalnym. Tymczasem sługom Pana Boga katolickiego udało się radość w grzech zamienić, nie perswazją, lecz bolesnymi metodami i strachem. Ci słudzy w purpurach miast posypać główki popiołem i we własnych formacjach grzechy tępić, narzucają człowiekowi obłędną doktrynę grzechu seksualnego. Miast służyć człowiekowi narzucają mu sprzeczną z prawem boskim i naturalnym doktrynę nieludzką, by nad człowiekiem panować. A niedorozwinięci umysłowo politycy, doktrynę grzechu seksualnego, wykorzystują dla własnych przyziemnych celów.
Blog
TYMCZASOWY PREZYDENT
Od pewnego czasy TVN raczy nas poczynaniami „tymczasowego prezydenta Wenezueli”. Osobnik ten sam się wybrał na prezydenta, po wyborze CIA wywiozła go do sąsiedniego kraju na przeszkolenie. Teraz tymczasowy prezydent zostanie przez CIA przerzucony do Wenezueli w
ramach humanitarnej pomocy USA narodowi wenezuelskiemu. Ześwinienie niektórych dziennikarzy TVN nabiera kosmicznych wymiarów.
Na marginesie dodam, że Juan Guaido powinien szkolić się w Polsce u pana Jarosława Kaczyńskiego, posła zwyczajnego, który skromnie, bez umocowania konstytucyjnego, eksperymentalnie rządzi państwem, a ostatnio zrobił mi nawet prezent z moich własnych pieniędzy, by w ten sposób zachęcić mnie do ześwinienia. Wielu da się zachęcić.
CZAS GESZEFCIARZY
Młodszy Kolega, pan redaktor Krzysztof Podgórski, dziennikarz utalentowany, odważny i obiektywny otwiera swój post pierwszą zwrotką wiersza „Bagnet na broń”, rewolucyjnego poety Władysława Broniewskiego.
„Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
obca dłoń ich też nie przekreśli,
ale krwi nie odmówi nikt:
wysączymy ją z piersi i z pieśni.”
A pieśń zamierza śpiewać w chórze dyrygenta Grzegorza Juliusza Schetyny.
Oświadczam uroczyście, że w chórze Schetyny krwi nie przeleję. Władysław Broniewski napisał ten wiersz w czasach trwogi. I w żaden sposób „Bagnetem na broń” nie da się wytłumaczyć czasów geszefciarzy ani usprawiedliwić ich czynów. Polsce bowiem żadna „obca dłoń” nie zagraża. Zagraża natomiast ciemnota, tępota i głupota. Stąd „mądry Polak po szkodzie”. „Nikt tego nie kupi, bo Polak i przed szkodą i po szkodzie głupi.”
Poruszył mnie tekst znakomitego dziennikarza także i z tego powodu, że autora poematu „Komuna paryska”, wierszy „No pasaran”, „Cześć i dynamit” nazwał poetą „lewicowym” we współczesnym słowa tego znaczeniu. Tymczasem Władysław Broniewski uważał się za poetę rewolucyjnego. Pisał: „rewolucyjny poeta siedzę w tym mamrze sowieckim…”
Kończę słowami rewolucyjnego poety:
„Nie głaskało mnie życie pogłowie,
Nie pijałem ptasiego mleka…” Ale miałem trochę szczęścia. Po pobraniu stypendium udaliśmy się z Julkiem Bartoszem, Jankiem Czapczyńskim, nazwiska trzeciego kolegi nie mogę sobie przypomnieć, na ulicę Foksal, a pan Leon łaskawie wpuścił nas do restauracji. Koledzy żarliwie dyskutowali, a ja, przed pojawieniem się kelnera poszedłem zajrzeć do baru, przy którym siedział starszy człowiek odwrócony plecami do sali, w słabym świetle nie rozpoznałem kto to. Gdy zapytałem barmana co poleca w barze pod zdechłym psem, poczułem uścisk na lewym ramieniu i usłyszałem pytanie: znasz moje wiersze? O mało nie spadłem ze stołka. Pytanie zadał Władysław Broniewski.
Szybko wyrecytowałem kilka urywków wierszy „Słuchając usta zatnij… Tyś mnie kochała…W morze spienione…
Panu Krzysztofowi Podgórskiemu dedykuję:
Zanim się serce rozełka
– czemu? – a bo ja wiem? –
warto zajrzeć do szkiełka
w barze „Pod Zdechłym Psem”.
Hulał po mieście listopad,
dmuchał w ulice jak w flet,
w drzwiach otwartych mnie dopadł,
razem do baru wszedł.
„Siadaj, poborco liści,
siewco zgryzot wieczornych!
Czemuś drzew nie oczyścił?
Kiepski z ciebie komornik.
Lepiej by z trzecim kompanem…
Zresztą – można i bez…”
Ledwiem to rzekł, już stanął
trzeci mój kompan: bies.
„Czym to ja się spodziewał
pić z takimi jak wy?
Pierwszy będzie mi śpiewał,
drugi będzie mi wył.
Cyk! kompania! Na zdrowie!
Pijmy głębokim szkłem.
Ja wam dzisiaj o sobie opowiem
w barze „Pod Zdechłym Psem”…”
I poniosło, poniosło, poniosło
na całego, na umór, na ostro.
I listopad pijany, i bies,
a mnie gardło się ściska od łez.
I poniosło, poniosło, poniosło,
w sali uda o uda trze fokstrot,
wkoło chleją, całują się, wrzeszczą,
nieprzytomnie, głupawo, złowieszczo,
przetaczają się falą pijaną,
i tak – do białego dnia…
Milcząc pijemy pod ścianą
diabeł, listopad i ja.
„Diable, bierz moją duszę,
jeśli jej jesteś rad,
ale przeżyć raz muszę
moje czterdzieści lat.
Daj w nowym życiu, diable,
miłość i śmierć, jak w tem,
wiatr burzliwy na żagle,
myśl – poza dobrem i złem.
Znów będę bił się i kochał,
bujnie, wspaniale żył.
Radość, a nie alkohol,
wlej mi, diable, do żył…”
Diabeł był w meloniku,
przekrzywił go: „Żyłeś dość,
to dlatego przy twoim stoliku
siedzimy: rozpacz i złość.
Głupioś życie roztrwonił.
Życie – to jeden haust.
Słyszysz, jak kosą dzwoni
stara znajoma, Herr Faust?
Na diabła mi dusza poety
– tak diabeł ze mnie drwi –
w wiersześ wylał, niestety,
resztki człowieczej krwi…”
Zniknęli czort z listopadem,
rozwiali się – gdzie? – bo ja wiem?
a ja na podłogę padam
w barze „Pod Zdechłym Psem”.
Szumi alkohol i wieczność…
Mruczą: „Zalał się gość…”
A ja: „Zgódźcie na Drogę Mleczną
taksówkę… Ja już mam dość…”
CZY SLD SAM SIĘ SKASUJE?
Z pewnym zdziwieniem czytam krytyczne wypowiedzi Lewicowców o Wiośnie. Krytykują pana Roberta Biedronia z taką determinacją, że czytać hadko. A przecież SLD i Wiosna mają bardzo podobny program społeczny i polityczny. Gdyby nie różnice językowe (język Wiosny jest bardziej ludzki) to można by pana Roberta Biedronia posądzić o plagiat.
Krytykowanie Biedronia, że startuje samodzielnie nie ma sensu, każdy lider nowej partii tak by postąpił. Wiosna zabierze SLD jak wskazują badania może jeden procent wyborców. Natomiast SLD może stracić więcej głosów, gdy przystąpi do koalicji z Platformą Obywatelską do wyborów europejskich. PO przez osiem lat nie ratyfikowała w całości Europejskiej Karty Praw Podstawowych.
Jestem wiernym elektorem SLD. Głosowałem na panią Magdalenę Ogórek, wspierałem ją publicznie, głosowałem na pana Andrzeja Rozenka i wspierałem go publicznie choć słyszałem jak wyśmiewał się kilka lat wcześniej z SLD. Teraz, gdy SLD stanie się koalicjantem z PO oddam głos na Wiosnę, wszak także w polityce powinna obowiązywać moralność, w najgorszym razie przyzwoitość. Koalicja SLD z PO jest najzwyklejszym w świecie kurewstwem. Przeprowadziłem wśród swoich przyjaciół i znajomych głosujących do tej pory na SLD ankietę, zapytałem 19 osób czy zagłosują na SLD, gdy się zwiąże z PO? 17 osób odpowiedziało:nie, dwie, że nie pójdą do lokalu wyborczego.
Zawsze, ilekroć SLD zawierała koalicje przedwyborcze przegrywała, bo wyborcy SLD oczekują od partii jednoznaczności. Tak będzie i tym razem. Koalicję zawiera się wszak po wyborach. Kończę słowami pana Włodzimierza Czarzastego.
„Ja, chyba jako jedyny z opozycji, trzymam kciuki za partię pana Biedronia, bo na pewno osoby, które będą głosowały na pana Biedronia, nie będą głosowały na PiS”
Mam nadzieję, że 16 lutego uczestnicy konwencji nie skasują Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
„O NIERZĄDNE KRÓLESTWO…”
W tym nierządnym królestwie głowa państwa ułaskawia niewinnego człowieka i oznajmia cynicznie, że w ten sposób pomaga sądom przepracowanym.
W tym nierządnym królestwie władzę dzierży polityk bez konstytucyjnego umocowania, przedstawiany „ciemnemu ludowi” jako człowiek skromny i sprawiedliwy, bez skaz, nieskazitelny. Nieskazitelny prowadzi utajnione rozmowy biznesowe, sądząc (co świadczy o jego opóźnieniu umysłowym), że w dzisiejszych czasach nikt się o tym nie dowie.
W tym nierządnym królestwie złoczyńca morduje Dobrego Człowieka, a jego zwolennicy, przed orzeczeniem lekarzy, rozgłaszają, że zbrodzień jest chory psychicznie.
W tym nierządnym królestwie, bohatera co za komuny żywił się tylko szczawiem i mirabelkami, sprawiedliwi oskarżają, że korzystał z usług kurew, tak jakby kurew bzykanie było przez prawo zabronione. Dowodzi to nieuctwa oskarżycieli, albowiem dwa najstarsze zawody świata kapłaństwo i kurewstwo od tysięcy lat żyją w symbiozie i wzajemnym szacunku. Westalki i kurtyzany mają swoje niekwestionowane zasługi w rozwoju naszej cywilizacji.
W nierządnym królestwie nadzorca wszelkich służb tajnych i policyjnych, wraz z ferajną, upija się do nieprzytomności, z psem się całuje, bo piesek jest jedynym trzeźwym stworzeniem biorącym udział w pijatyce zdemoralizowanych.
W tym nierządnym królestwie wybrańcy ludu zmieniają partie i przekonania, wspierają się kadrami, wypożyczają sobie posłów i senatorów mając w dupie wyborców.
W tym nierządnym królestwie partia, która przez osiem lat rządów nie ratyfikowała w całości Europejskiej Karty Praw Podstawowych tworzy teraz koalicję proeuropejską. To niebywały szczyt cynizmu. Doprawdy nie wiem jak nazwać czyn dwóch mądrych polityków, pana Włodzimierza Cimoszewicza, byłego członka SLD i pana Leszka Millera-chyba jeszcze w SLD, że przystąpili do tej koalicji. Słów nie znajduję. Posłużę się zatem poetą.
O nierządne królestwo i zginienia bliskie,
Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość
Ma miejsca, ale wszytko złotem kupić trzeba!
ŻARTY SIĘ ZACZĘŁY
W tytule nie ma pomyłki, za chwilę wyjaśnię, dlaczego żarty się zaczynają, miast się skończyć. We wtorek (29.01.2019) trochę się poleniłem. W kiosku pojawiłem się po dziesiątej. Pani Ania, rozkładając ręce oznajmiła: dziadku, ostatnia Wyborcza poszła o ósmej. W kioskach na Sobieskiego, Chełmskiej, Belwederskiej, w empik-u na Nowym Świecie „Gazety Wyborczej” nie ma już od dwóch godzin. Na Dworcu Centralnym sprzedana, podobnie w Złotych Tarasach. Jadę na Czerską z nadzieją, że w siedzibie redakcji nabędę dwa egzemplarze, dwa, bo w międzyczasie przyjaciel zadzwonił, żeby mu też kupić. Niestety na Czerskiej w kiosku „GW” brak.
W domu siadam do komputera, wykupuję za 10 zł. prenumeratę i czytam, czytam, czytam…I oto w miarę lektury przed moimi oczami skromny klient Biedronki, człowiek bez konta, nieskazitelny, zwykły poseł przeistacza się w wytrawnego biznesmena, który ze znawstwem rozstrzyga problemy handlowe i prawne.
Po lekturze przerzucam się na FB, by zobaczyć, jak na taśmy prezesa reagują lewicowcy – „kryptopisy”. Jeden zajmuje się Wenezuelą, drugi już rutynowo dowala Czarzastemu, trzeci też chyba rutynowo, krytykuje Owsiaka. Jeszcze inny, któremu kilka dni temu wyraziłem współczucie, wzywa mnie bym poniechał mowy nienawiści. Pomyślałem, że nie udało im się kupić „Wyborczej”, ale dziś PiS -lewicowcy o taśmach nie wspominają. Zatkało ich, a może nie dostali jeszcze wytycznych?
Za to na FB erupcja żartów, fraszek, limeryków i rymowanek poświęconych „Jarkowi, naczelnikowi, posłowi…” Ten wybuch wesołości przypomniał mi końcówkę PRL i nadzwyczajny urodzaj dowcipów, rozkwit kabaretów. W kabarecie „TEY” śpiewano np. „Co to będzie, gdy słoneczko nasze zgaśnie…”
Bo zawsze, kiedy kończy się jakiś rodzaj sprawowania władzy ludzie intuicyjnie zaczynają wyrażać radość, a żarty są zapowiedzią zmian. Słyszę już z oddali „Co to będzie, gdy prze sądem nieskazitelny stanie?” Radość wielka i początek nowej epoki.
KRYPTOPIS-y
Deklarują się jako lewicowcy. Piszą z talentem i rzadko spotykaną pewnością siebie. Uwielbiają pochwały i zachwyty, nie znoszą nawet najdelikatniejszej krytyki. Jeśli ośmielisz się mieć inne niż kryptoPiSy poglądy, w najlepszym przypadku, wywalą Twoje wpisy, w najgorszym usuną Cię ze swojej listy znajomych. Różnią się temperamentami i sposobem opisywania zjawisk. Mają jedną wspólną cechę, nie cierpią Sojuszu Lewicy Demokratycznej i WOŚP. Oto przykłady.
Pewien kryptoPiS wysmagał kańczugiem lewicę za to, że zajmuje się drugorzędnymi problemami – świeckością państwa, prawami kobiet, LGBT, przerywaniem ciąży, miast sprawami ważnymi, gospodarką, płacami… Nieśmiało wspomniałem, że SLD wymienia te ważne sprawy w swoim programie, podając przykład, iż zamierza podnieść podatki bogatym i obniżyć biednym. Z kronikarskiego nawyku przypominam, że PiS za pierwszego panowania zniósł najwyższy próg podatkowy. Ulżył najbogatszym.
KryptoPiS odpowiedział natychmiast: „Słaba lewica co zajmuje się tylko podatkami”…
Inny „lewicowiec”, gdy zwróciłem mu uwagę, iż insynuuje, oblewając pomyjami lidera SLD i zaproponowałem dyskusję o programie odpowiedział, że to nie program tylko papier, w końcu wyrzucił moje wpisy.
Przypomniałem pewnemu kryptoPiSowi, że restrykcyjną ustawę aborcyjną Lewica usiłowała dwa razy zmienić. Za pierwszym razem nowelizację ustawy, łagodzącą zbyt surowe przepisy, zawetował największy demokrata, prezydent Polski pan Lech Wałęsa. Następny prezydent, pan Aleksander Kwaśniewski nowelizację ustawy podpisał, ale wielki obrońca demokracji, pan profesor Andrzej Zoll, prezes Trybunału Konstytucyjnego uznał nowelizację za niezgodną z konstytucją.
Burzliwy przebieg miała dyskusja o IPN. KryptoPiSy winą za istnienie IPN obciążyli SLD. Choć SLD była jedyną partią, głosującą przeciw ustawie. To chyba proste i jasne. O, nie proszę Państwa, krytykuje się SLD za to, że nie zlikwidował IPN, gdy sprawował władzę. I na nic zdadzą się argumenty, że SLD nie miał odpowiedniej większości, że układ sił w Sejmie, jak wskazują statystyki, był dla SLD niekorzystny.
Na pytanie, dlaczego krytykujesz SLD, a nie PiS i PO, które solidarnie IPN stworzyły? Usłyszałem: krytykuję tylko te partie, na które głosuję.
KryptoPiSy z rzadko spotykaną zawziętością krytykują pana Włodzimierza Czarzastego i pana Jurka Owsiaka, oczywiście za rozkradanie pieniędzy. Gdy pytam: powiadomiłeś prokuraturę? Nie uzyskuję odpowiedzi. Czarzastego kryptoPiSy niszczą, bo wejście SLD do Sejmu zmniejsza szanse PiS na samodzielne sprawowanie władzy, Owsiaka niszczą, bo łączy Polki i Polaków w dziele tworzenia dobra, a nie dzieli na gorsze sorty.
Dramatyczne wydarzenia kryptoPiSy usiłują rozwodnić. Po uśmierceniu paralizatorami pana Igora Stachowiaka twierdzili: gdyby nie stawiał oporu nie straciłby życia. Teraz, po tragedii w Gdańsku, po zamordowaniu pana Pawła Adamowicza przeczytałem na FB:” To czy policja miała rozpoznanie czy nie, niema żadnego znaczenia. Decyzję podejmuje samorząd na wniosek organizatora. W gruncie rzeczy prezydent miasta jako organ, sam w jakimś stopniu przyczynił się do tragedii której padł ofiarą…”
Nieprawdopodobne? A jednak napisane!
CZAS ZŁOCZYŃCÓW
Słowa, słowa, słowa. Tyle pięknych słów wyrażających ból, współczucie, żal i oburzenie.
Oto młody złoczyńca zamordował CZŁOWIEKA DOBREGO, prezydenta Gdańska, pana Pawła Adamowicza cieszącego się szacunkiem mieszkańców, uczestniczącego w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy stworzonej przez pana Jerzego Owsiaka, która (WOŚP) od dwudziestu siedmiu lat porusza nasze serca, łączy Polki i Polaków na całym świecie i niesie pomoc ludziom chorym. Niech smutek i żal nie przysłaniają nam ważnych pytań, które muszą być zadane. Czy morderca działał sam czy inspirowali go sprawiedliwi? Nie jest to pytanie retoryczne. Zanim doszło do mordu sprawiedliwi przysłali panu Pawłowi Adamowiczowi, prezydentowi Gdańska akt politycznego zgonu. Czy była to zapowiedź mordu? I następne pytanie, dlaczego prokuratura w państwie Prawa i Sprawiedliwości dochodzenie umorzyła?
Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy każdego roku jest ważnym społecznym wydarzeniem w całym kraju. Na placach polskich miast gromadzą się tysiące ludzi, by demonstrować przyjazne uczucia i jednoczyć się w dziele tworzenia dobra. Dlaczego policja trzymała się z daleka od tych zgromadzeń, kto wydał takie polecenie?
Od wczoraj ludzie dobrej woli zadają pytanie skąd się wzięła, niespotykana dotąd w śród Polaków, nienawiść? To jest pytanie, dziś najważniejsze o wielkim znaczeniu dla przyszłości Polski.
Pamiętacie Państwo jak pan Jarosław Kaczyński oznajmił: „Cała Polska z was się śmieje, a podręczny dodał: „komuniści i złodzieje.” Podręczny jest dziś ministrem odpowiadającym za nasze bezpieczeństwo. To pan Jarosław Kaczyński posortował Polaków na lepszych i gorszych. Oto gleba, na której wyrosła nienawiść. Ale nie tylko. Nienawiści zawsze towarzyszy strach.
Pamiętacie Państwo sprawę wybitnego polskiego kardiochirurga, Mirosława Garlickiego, wyprowadzanego ze szpitala w kajdankach? I wypowiedź ówczesnego ministra sprawiedliwości. „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie.” Minister sprawiedliwości nie czekając na sąd wydał wyrok. Sąd uniewinnił pana Mirosława Garlickiego. Pan minister po europejskiej kwarantannie został znowu ministrem i w nagrodę prokuratorem generalnym.
A panią Barbarę Blidę pamiętacie?
A pana Igora Stachowiaka pamiętacie?
Przypomnę jeszcze dwa zdarzenia. Najazd brygady specjalnej na mieszkanie pana Włodzimierza Czarzastego, rzucenie niewinnych, przerażonych ludzi na podłogę. Przez pomyłkę, oczywiście.
Pamiętacie Państwo co się przytrafiło panu Władysławowi Frasyniukowi, zakutemu w kajdany? Taki rozkaz mógł wydać tylko zdziczały złoczyńca.
Cytuję: „Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa orzekł, iż zastosowanie wobec działacza opozycyjnego kajdanek było „bezprawne, niedopuszczalne i bezzasadne.” Czy ktoś został za to ukarany?
Opisałem różne, rozdzielone czasem zdarzenia. Bardzo proszę powiążcie je Państwo w jedną całość, a wtedy zobaczycie w jakim państwie żyjemy.
I na zakończenie uprzejma prośba, wskażcie proszę cywilizowane państwo współczesne, w którym stosuje się odpowiedzialność zbiorową.
Jeśli więcej nie pojawię się na Facebooku, będzie to oznaczać, że się sam zastrzeliłem, zostałem potraktowany paralizatorem, dźgnięto mnie nożem bądź zatłuczono kijem bejsbolowym.
Będzie to także oznaczać, że żyjemy w czasach politycznych złoczyńców.
MYŚLIWI czy MIĘSIARZE
Zostałem porażony. Nie prądem. Prądem porażą nas w 2020 roku. Poraził mnie minister ochrony środowiska. Zabito 165.000 dzików. Ile było zarażonych asf? Każdy zabity dzik powinien być zbadany. Był to obowiązek prawny, wprowadzony przez „komunę”. Pan Henryk Kowalczyk zapowiedział, że wyda zarządzenie, by nie zabijać loch w okresie ochronnym. Takie prawo obowiązywało za „komuny”. Czy je zniesiono, w ramach dekomunizacji? Gdy za „komuny” myśliwy zabił lochę w okresie ochronnym był karany, przede wszystkim przez myśliwych i nazywany „mięsiarzem”. Czy to etyczne zachowanie już myśliwych nie obowiązuje? Za zabicie lochy kaczyści będą płacić myśliwemu 650 złotych!!! Ilu myśliwych wyciągnie rękę po haniebne pieniądze?
BARBARA NOWACKA – MARZYCIELKA
15 października 2015 roku wybraliśmy się z przyjacielem na Foksal, gdzie odbywało się, zorganizowane przez SDRP, spotkanie z panią Barbara Nowacką. Uroda, wiedza i elokwencja młodej damy sprawiły, że postanowiliśmy z przyjacielem oddać na nią nasze głosy w nadchodzących wyborach. Po zakończonym spotkaniu, już na ulicy, Janusz zapytał: zastanawiam się jak sobie poradzi w tym stadzie wilków tak delikatna osoba?
Do Sejmu się nie dostała, bo Zjednoczona Lewica nie przekroczyła progu wyborczego. Barbara Nowacka nie poddała się, założyła Inicjatywę Polską, która skrzydeł nie rozwinęła. I chyba dlatego pani Barbara Nowacka postanowiła swoimi talentami wesprzeć Platformę Obywatelską. I w ten prosty sposób subtelna młoda dama znalazła się wśród wilków.
Właśnie przedstawiła opinii publicznej swój projekt rozdzielenia Kościoła od państwa i ma nadzieję, że Platforma Obywatelska wesprze go po wygranych wyborach.
Barbara Nowacka jest więc wielką marzycielką albo nie wie jaką partię upiększa swoim nazwiskiem.
Założyciel tej partii, po zejściu z komina, żył szczęśliwie przez wiele lat w małżeństwie, na „kocią łapę”, dochował się przepięknej córki i urodziwego syna, ale gdy zajął się polityką podążył do kościółka, by umocnić małżeństwo sakramentem i uzyskać wsparcie kleru. W kampanii wyborczej obiecywał, że gdy zdobędzie władzę podpisze Europejską Kartę Praw Podstawowych, której w całości nie podpisał rząd PiS.
Premier Donald Tusk obietnicy nie dotrzymał. Pozbawił nas w ten sposób praw, z których korzystają obywatele Unii Europejskiej. Pierwsze, wykrętne reakcje prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej wskazują, że w tym towarzystwie nie da się zeświecczyć państwa.
Pani Barbara Nowacka pozostanie marzycielką.