PODRÓŻ POŻEGNALNA

Pan Andrzej Sebastian Duda, prezydent Polski, wybrał się do Ameryki w podróż sentymentalną. Towarzyszy mu pan Donald Tusk, premier polskiego rządu. Choć to różne obozy polityczne to łączy ich wspólny interes. Polecieli podziękować panu Joe Bidenowi za wszystko co wyrządził Polsce. Za amerykańskie interesy, póki co, nie umierają Polacy tylko Ukraińcy. Moim skromnym zdaniem jest za co dziękować. Wizyta otrzymała wyjątkową oprawę medialno-propagandową. Podkreśla się, że już 25 lat Polska uczestniczy w agresywnym NATO i swoją sobaczą wiernością pomaga Imperium Zła zabijać ludzi na całym bożym świecie. Na tym kończę. O doniosłości wizyty dowiecie się Państwo z relacji pana Piotra Kraśki, bywalca nie tylko Białego Domu. Z kronikarskiego nawyku wspomnę tylko, że dalekowzroczni liderzy państw, składają już wizyty panu Donaldowi Trumpowi.

KIEDY WYBUCHNIE GNIEW?

Lekarz pierwszego kontaktu informuje nas, że sprawa jest bardzo poważna, wypisuje Reni skierowanie do szpitala. O godz. 13 meldujemy się w Izbie Przyjęć Szpitala na Banacha, wypełnionej po brzegi oczkującymi na pomoc. W rejestracji otrzymuję numerek „T22” i wiadomość, że po usłyszeniu „T22” będę mógł pacjentkę wprowadzić na badania. Rozglądamy się z Ewą za miejscem siedzącym. Młody mężczyzna ustępuje Reni krzesło. Większość osób na stojąco oczekuje na wezwanie. O 13,20 słyszymy „Numer T 22”. Sympatyczny Ratownik Medyczny pyta, dlaczego wybraliście państwo nasz szpital. Odpowiadam: bo to jest także nasz szpital. Po wstępnych formalnościach pan Ratownik wręcza mi papiery ze słowami: wypełnione dokumenty odda pan w okienku, w którym przyjęto rejestracje i dodaje, że oczekiwanie na lekarza potrwa co najmniej trzy godziny. Wracamy do zatłoczonej Izby Przyjęć. Młody mężczyzna znowu ustępuje Reni krzesło, a ja rozglądam się za miejscem, gdzie będę mógł wypełnić formularze. Zwalnia się miejsce, siadam obok dziewczyny z wypiekami na twarzy. Czeka na przyjęcie ponad cztery godziny. W pewnym momencie mężczyzna spada z krzesła na podłogę. Natychmiast pojawiają się sanitariusze. Słyszę: zemdlał. Przyglądam się Reni, widzę zmęczenie na jej twarzy, momentami zasypia. Czekaliśmy ponad trzy godziny. Po usłyszeniu nazwiska Reni, ruszamy w trójkę za panią Pielęgniarką do gabinetu lekarskiego. Pani Lekarka głosem stanowczym wyprasza Ewę z gabinetu. Wpatrzona w monitor zadaje mi pytania. Ostry głos zawsze mnie obezwładnia. Odpowiadam bezładnie. Lekarka odwraca się w moją stronę. Widzę jej zmęczoną twarz. Tamowana złość ustępuje. I w tej właśnie chwili zaczynamy rozmawiać jak człowiek z człowiekiem. Po skończonym badaniu pani Pielęgniarka wyprowadza nas na inny korytarz, po chwili pojawia się pan z wózkiem i zaczyna się podróż do gabinetów. Na korytarzach pełno łóżek z chorymi, spostrzegam mężczyznę w normalnym ubraniu, leżącego na materacu. Pytam pana Wózkowego co się stało? Normalka, odpowiada. Wożę chorych już pięć lat, nie ma żadnej poprawy. W tym momencie z mojej pamięci wyłania się postać pana wice Premiera i ministra obrany, który w towarzystwie Premiera Szwecji informuje nas radośnie ile miliardów wyda rząd na uzbrojenie armii nie pytając obywateli- wyborców o zgodę. Proponuję więc zamiast obłędnego referendum o prawach kobiet zapytajcie Polki i Polaków czy chcą umierać za Ukrainę i czy wyrażają zgodę na wojnę z Rosją.