CZAS GESZEFCIARZY

Młodszy Kolega, pan redaktor Krzysztof Podgórski, dziennikarz utalentowany, odważny i obiektywny otwiera swój post pierwszą zwrotką wiersza „Bagnet na broń”, rewolucyjnego poety Władysława Broniewskiego.
„Są w ojczyźnie rachunki krzywd, 
obca dłoń ich też nie przekreśli, 
ale krwi nie odmówi nikt: 
wysączymy ją z piersi i z pieśni.”
A pieśń zamierza śpiewać w chórze dyrygenta Grzegorza Juliusza Schetyny.
Oświadczam uroczyście, że w chórze Schetyny krwi nie przeleję. Władysław Broniewski napisał ten wiersz w czasach trwogi. I w żaden sposób „Bagnetem na broń” nie da się wytłumaczyć czasów geszefciarzy ani usprawiedliwić ich czynów. Polsce bowiem żadna „obca dłoń” nie zagraża. Zagraża natomiast ciemnota, tępota i głupota. Stąd „mądry Polak po szkodzie”. „Nikt tego nie kupi, bo Polak i przed szkodą i po szkodzie głupi.”
Poruszył mnie tekst znakomitego dziennikarza także i z tego powodu, że autora poematu „Komuna paryska”, wierszy „No pasaran”, „Cześć i dynamit” nazwał poetą „lewicowym” we współczesnym słowa tego znaczeniu. Tymczasem Władysław Broniewski uważał się za poetę rewolucyjnego. Pisał: „rewolucyjny poeta siedzę w tym mamrze sowieckim…”
Kończę słowami rewolucyjnego poety:
„Nie głaskało mnie życie pogłowie,
Nie pijałem ptasiego mleka…” Ale miałem trochę szczęścia. Po pobraniu stypendium udaliśmy się z Julkiem Bartoszem, Jankiem Czapczyńskim, nazwiska trzeciego kolegi nie mogę sobie przypomnieć, na ulicę Foksal, a pan Leon łaskawie wpuścił nas do restauracji. Koledzy żarliwie dyskutowali, a ja, przed pojawieniem się kelnera poszedłem zajrzeć do baru, przy którym siedział starszy człowiek odwrócony plecami do sali, w słabym świetle nie rozpoznałem kto to. Gdy zapytałem barmana co poleca w barze pod zdechłym psem, poczułem uścisk na lewym ramieniu i usłyszałem pytanie: znasz moje wiersze? O mało nie spadłem ze stołka. Pytanie zadał Władysław Broniewski.
Szybko wyrecytowałem kilka urywków wierszy „Słuchając usta zatnij… Tyś mnie kochała…W morze spienione…
Panu Krzysztofowi Podgórskiemu dedykuję: 
Zanim się serce rozełka 
– czemu? – a bo ja wiem? – 
warto zajrzeć do szkiełka 
w barze „Pod Zdechłym Psem”.

Hulał po mieście listopad, 
dmuchał w ulice jak w flet, 
w drzwiach otwartych mnie dopadł, 
razem do baru wszedł.

„Siadaj, poborco liści, 
siewco zgryzot wieczornych! 
Czemuś drzew nie oczyścił? 
Kiepski z ciebie komornik.

Lepiej by z trzecim kompanem… 
Zresztą – można i bez…” 
Ledwiem to rzekł, już stanął 
trzeci mój kompan: bies.

„Czym to ja się spodziewał 
pić z takimi jak wy? 
Pierwszy będzie mi śpiewał, 
drugi będzie mi wył.

Cyk! kompania! Na zdrowie! 
Pijmy głębokim szkłem. 
Ja wam dzisiaj o sobie opowiem 
w barze „Pod Zdechłym Psem”…”

I poniosło, poniosło, poniosło 
na całego, na umór, na ostro. 
I listopad pijany, i bies, 
a mnie gardło się ściska od łez.

I poniosło, poniosło, poniosło, 
w sali uda o uda trze fokstrot, 
wkoło chleją, całują się, wrzeszczą, 
nieprzytomnie, głupawo, złowieszczo,

przetaczają się falą pijaną, 
i tak – do białego dnia… 
Milcząc pijemy pod ścianą 
diabeł, listopad i ja.

„Diable, bierz moją duszę, 
jeśli jej jesteś rad, 
ale przeżyć raz muszę 
moje czterdzieści lat.

Daj w nowym życiu, diable, 
miłość i śmierć, jak w tem, 
wiatr burzliwy na żagle, 
myśl – poza dobrem i złem.

Znów będę bił się i kochał, 
bujnie, wspaniale żył. 
Radość, a nie alkohol, 
wlej mi, diable, do żył…”

Diabeł był w meloniku, 
przekrzywił go: „Żyłeś dość, 
to dlatego przy twoim stoliku 
siedzimy: rozpacz i złość.

Głupioś życie roztrwonił. 
Życie – to jeden haust. 
Słyszysz, jak kosą dzwoni 
stara znajoma, Herr Faust?

Na diabła mi dusza poety 
– tak diabeł ze mnie drwi – 
w wiersześ wylał, niestety, 
resztki człowieczej krwi…”

Zniknęli czort z listopadem, 
rozwiali się – gdzie? – bo ja wiem? 
a ja na podłogę padam 
w barze „Pod Zdechłym Psem”.

Szumi alkohol i wieczność… 
Mruczą: „Zalał się gość…” 
A ja: „Zgódźcie na Drogę Mleczną 
taksówkę… Ja już mam dość…”

CZY SLD SAM SIĘ SKASUJE?

Z pewnym zdziwieniem czytam krytyczne wypowiedzi Lewicowców o Wiośnie. Krytykują pana Roberta Biedronia z taką determinacją, że czytać hadko. A przecież SLD i Wiosna mają bardzo podobny program społeczny i polityczny. Gdyby nie różnice językowe (język Wiosny jest bardziej ludzki) to można by pana Roberta Biedronia posądzić o plagiat. 
Krytykowanie Biedronia, że startuje samodzielnie nie ma sensu, każdy lider nowej partii tak by postąpił. Wiosna zabierze SLD jak wskazują badania może jeden procent wyborców. Natomiast SLD może stracić więcej głosów, gdy przystąpi do koalicji z Platformą Obywatelską do wyborów europejskich. PO przez osiem lat nie ratyfikowała w całości Europejskiej Karty Praw Podstawowych. 
Jestem wiernym elektorem SLD. Głosowałem na panią Magdalenę Ogórek, wspierałem ją publicznie, głosowałem na pana Andrzeja Rozenka i wspierałem go publicznie choć słyszałem jak wyśmiewał się kilka lat wcześniej z SLD. Teraz, gdy SLD stanie się koalicjantem z PO oddam głos na Wiosnę, wszak także w polityce powinna obowiązywać moralność, w najgorszym razie przyzwoitość. Koalicja SLD z PO jest najzwyklejszym w świecie kurewstwem. Przeprowadziłem wśród swoich przyjaciół i znajomych głosujących do tej pory na SLD ankietę, zapytałem 19 osób czy zagłosują na SLD, gdy się zwiąże z PO? 17 osób odpowiedziało:nie, dwie, że nie pójdą do lokalu wyborczego. 
Zawsze, ilekroć SLD zawierała koalicje przedwyborcze przegrywała, bo wyborcy SLD oczekują od partii jednoznaczności. Tak będzie i tym razem. Koalicję zawiera się wszak po wyborach. Kończę słowami pana Włodzimierza Czarzastego.
„Ja, chyba jako jedyny z opozycji, trzymam kciuki za partię pana Biedronia, bo na pewno osoby, które będą głosowały na pana Biedronia, nie będą głosowały na PiS”
Mam nadzieję, że 16 lutego uczestnicy konwencji nie skasują Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

„O NIERZĄDNE KRÓLESTWO…”

W tym nierządnym królestwie głowa państwa ułaskawia niewinnego człowieka i oznajmia cynicznie, że w ten sposób pomaga sądom przepracowanym. 
W tym nierządnym królestwie władzę dzierży polityk bez konstytucyjnego umocowania, przedstawiany „ciemnemu ludowi” jako człowiek skromny i sprawiedliwy, bez skaz, nieskazitelny. Nieskazitelny prowadzi utajnione rozmowy biznesowe, sądząc (co świadczy o jego opóźnieniu umysłowym), że w dzisiejszych czasach nikt się o tym nie dowie.
W tym nierządnym królestwie złoczyńca morduje Dobrego Człowieka, a jego zwolennicy, przed orzeczeniem lekarzy, rozgłaszają, że zbrodzień jest chory psychicznie.
W tym nierządnym królestwie, bohatera co za komuny żywił się tylko szczawiem i mirabelkami, sprawiedliwi oskarżają, że korzystał z usług kurew, tak jakby kurew bzykanie było przez prawo zabronione. Dowodzi to nieuctwa oskarżycieli, albowiem dwa najstarsze zawody świata kapłaństwo i kurewstwo od tysięcy lat żyją w symbiozie i wzajemnym szacunku. Westalki i kurtyzany mają swoje niekwestionowane zasługi w rozwoju naszej cywilizacji.
W nierządnym królestwie nadzorca wszelkich służb tajnych i policyjnych, wraz z ferajną, upija się do nieprzytomności, z psem się całuje, bo piesek jest jedynym trzeźwym stworzeniem biorącym udział w pijatyce zdemoralizowanych. 
W tym nierządnym królestwie wybrańcy ludu zmieniają partie i przekonania, wspierają się kadrami, wypożyczają sobie posłów i senatorów mając w dupie wyborców.
W tym nierządnym królestwie partia, która przez osiem lat rządów nie ratyfikowała w całości Europejskiej Karty Praw Podstawowych tworzy teraz koalicję proeuropejską. To niebywały szczyt cynizmu. Doprawdy nie wiem jak nazwać czyn dwóch mądrych polityków, pana Włodzimierza Cimoszewicza, byłego członka SLD i pana Leszka Millera-chyba jeszcze w SLD, że przystąpili do tej koalicji. Słów nie znajduję. Posłużę się zatem poetą.
O nierządne królestwo i zginienia bliskie,
Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość
Ma miejsca, ale wszytko złotem kupić trzeba!