Kołtun polski rozszalał się na dobre. Kołtuństwo zgromadzone na Wiejskiej usiłuje się pożegnać z wyborcami haniebną ustawą, która przewiduje surowe kary za oświecanie młodzieży w kwestiach seksualności człowieka. Nie formułuje tego wprost, ale w sposób pokrętny i zawoalowany.
Bardzo dawno temu (1972) na zaproszenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych Szwecji udaliśmy się ze Staszkiem Mazurkiewiczem do Sztokholmu. Na uniwersytecie w Uppsali uczestniczyliśmy w spotkaniu kameralnym studentów, około 35 osób, z premierem Olofem Palme. Uderzyła nas atmosfera tego spotkania. Nie było nadętości, urzędowego protokołu, ot spotkanie kolegów, na którym premiera nie oszczędzano. Od Sztokholmu przez Uppsalę dotarliśmy do Kiruny. Nie musieliśmy mieć zezwolenia na filmowanie, wszędzie witano nas serdecznie i okazywano pomoc. Trafiliśmy też do szkoły podstawowej. Pani dyrektorka spytała nas czy chcielibyśmy uczestniczyć w lekcji wychowania seksualnego? Lekcję prowadził młody nauczyciel, dziewczynki i chłopcy (8-9 lat) zadawali nauczycielowi pytania. Nas zaszokowały plansze przedstawiające narządy płciowe. Nie zauważyłem uśmieszków i rumieńców. Była to normalna lekcja w kraju, gdzie seks nie jest grzechem.
Od lekcji w Sztokholmie upłynęło sporo lat, nie z własnej woli stałem się wydawcą. Córka wyjechała za granicę do swojego chłopaka, wzięła ślub i zostałem szczęśliwym dziadkiem. Już po zmianie ustroju przyjechaliśmy z Renią do córki na święta Bożego Narodzenia. Pewnego popołudnia córka pokazała mi książkę, przetłumaczoną ze szwedzkiego, a przeznaczoną dla dzieci rozpoczynających naukę o życiu seksualnym człowieka i zapytała, czy mógłbym ją wydać w Polsce? Podczas rozmowy i oglądania książki do pokoju weszła wnusia. Zauważyła, że zamilkłem. Dziadku, nie krępuj się, powiedziała, ja wiem, jak się robi dzieci, uczę się o tym z tej książki.
Przez wiele lat, gdy pozwalało zdrowie, odwiedzaliśmy co roku córkę i wnusię. Świętowaliśmy, maturę i dyplom uniwersytecki, poznaliśmy koleżanki i kolegów wnusi, z wieloma się zaprzyjaźniliśmy. Dziś są to już osoby dojrzałe, kilka koleżanek wnusi ma już dzieci, a my z Renią nadzieję, że wkrótce będziemy pradziadkami. Nikomu z tych młodych osób nauka o seksualności człowieka nie zaszkodziła.
Dodam pewną ciekawostkę. Spędzaliśmy wakacje na Mazurach. Pan leśniczy, u którego mieszkaliśmy zaprosił nas na uroczystość w kole łowieckim. Przyjechaliśmy w chwili, gdy młody ksiądz odprawiał mszę. Po zakończeni części religijnej ksiądz zaczął się żegnać z myśliwymi i ich rodzinami.
Na prośby, by pozostał odpowiadał: kochani chętnie bym z wami pobiesiadował, nie mogę zostać, bo przychodzi do mnie młoda parafianka z narzeczonym i prośbą bym orzekł, czy młodzieniec nadaje się na męża.
W tym momencie moja wnusia (14 lat) zwróciła się do sługi bożego w te słowa: bardzo pana przepraszam za pytanie, przecież pan w tej dziedzinie nie ma kwalifikacji? Wywiązała się dyskusja między dziewczynką i księdzem. Wśród zebranych zapanowała grobowa cisza, babcia Renia zaszyła się w głębinie krzaków, Leśniczy z małżonką też zniknęli.
Ksiądz: na jakiej podstawie opierasz swoje twierdzenie?
Wnusia: przecież pan nie uprawia seksu, o przepraszam, jest pan bardzo przystojny to może ma pan jakąś panienkę, tylko wstydzi się do tego przyznać.
W pewnym momencie wnusia spostrzegła zdumienie otaczających nas ludzi. (Taka smarkula ośmiela się z księdzem dyskutować) Podeszła do sługi bożego, wspięła się na palce, pocałowała księdza w policzek mówiąc, jak będę miała chłopaka to wpadnę do pana po poradę.
Nie wpadła. Ślub cywilny, wesele tradycyjne, w kraju ludzi oświeconych.